tepis

Każdy pewnie ma na to pytanie przygotowaną, mniej lub bardziej ideologiczną, odpowiedź, argumenty za i przeciw dołączaniu do stowarzyszeń branżowych. Ja jestem bardzo na tak i zdecydowanie polecam taką formę aktywności zawodowej.

Po pierwsze, będąc freelancerem sama muszę dbać o swój rozwój zawodowy. Nikt mnie nie wyśle na szkolenie, nie mam działu kadr, który podrzuca mi ciekawe oferty i dba o to, abym miała aktualne certyfikaty i zaświadczenia. A chyba nie muszę mówić głośno tego, że rozwój zawodowy to jest to, co wyznacza nasz profesjonalizm? Z drugiej strony, mając publiczny adres e-mail i działając w mediach społecznościowych, dostaję codziennie mnóstwo ofert szkoleniowych. Skąd mam wiedzieć, które rzeczywiście są najbardziej merytoryczne i wartościowe? Za długo siedziałam w branży szkoleniowej, żeby nie wiedzieć, że opis szkolenia, nawet najbardziej profesjonalny i zachęcający, nie zawsze niesie ze sobą merytoryczną treść samego szkolenia. Dzięki temu, że określone organizacje, stowarzyszenia i związki mają mój adres, bo jestem ich członkiem, wysyłają mi informacje o wydarzeniach i szkoleniach, których jakość jest gwarantowana powagą instytucji.

Członkostwo w stowarzyszeniach branżowych to także okazja do spotkań podczas wydarzeń organizowanych przez te instytucje lub takich, które instytucje te wspierają, bądź którym patronują. Jestem tłumaczem pisemnym, tłumaczenia ustne robię bardzo okazjonalnie i szczerze mówiąc, nie przepadam za nimi. Dlatego możliwość spotkania osób, które podobnie jak ja większość czasu pracy spędzają sam na sam ze swoim „CAT-toolem” zamknięci w czterech ścianach biura, to po prostu konieczność. Freelancer potrzebuje wymienić myśli nie tylko na internetowym forum dla tłumaczy, czy w grupie na Facebooku, ale także podczas rozmowy „na żywo” z osobą z branży. Tak sądzę. W każdym razie JA tego potrzebuję 😉

Wreszcie kolejny aspekt przynależności do stowarzyszeń branżowych, który wydaje mi się najważniejszy z punktu widzenia rozwoju działalności i samej branży tłumaczeniowej: stowarzyszenie lub inna sformalizowana organizacja zawodowa ma większe możliwości kształtowania przyszłości zawodu i warunków pracy. To nie nowość, wystarczy spojrzeć na strajki lekarzy, nauczycieli i innych grup zawodowych, które dzięki prężnie działającym związkom zawodowym skutecznie walczą o swoje prawa. O co chcą lub muszą walczyć tłumacze? O docenienie profesjonalizmu naszej pracy, który wypracowujemy sobie przez wiele lat nauki, praktyki zawodowej i nieustannego kształcenia się. O uczciwe stawki, adekwatne do pracy wkładanej w przetłumaczenie każdego specjalistycznego dokumentu. O promowanie dobrych praktyk zawodowych, w tym wysokiej jakości pracy. Sama tego nie wywalczę, bo nawet nie wiedziałabym, jak się do tego zabrać, nie mówić już o tym, że pojedynczy głos zostaje na ogół zagłuszony w morzu krzyków i hałasów. A stowarzyszenie/ organizacja/ instytucja, której jestem członkiem i z którą współpracuję, ma dużo większe możliwości działania.

Myślę, że mogłabym wymienić jeszcze kilka zalet przynależności do stowarzyszeń i organizacji branżowych. Dodam tylko, że taka forma aktywności zawodowej była dla mnie niezrozumiała, kiedy pracowałam na etacie. Przez wiele lat byłam jedyną osobą w swoim dziale, która nie zapisała się do związków zawodowych… Dzisiaj, pracując jako samodzielny przedsiębiorca, coraz wyraźniej widzę potrzebę bycia razem z osobami, które dzielą moje poglądy na rozwój zawodowy i przyszłość branży. Jestem dumna z tego, że jestem tłumaczem specjalistycznym wpisanym do Rejestru Tłumaczy FSNT NOT, członkiem Polskiego Towarzystwa Tłumaczy Przysięgłych i Specjalistycznych oraz The International Association of Professional Translators and Interpreters.

logo_not  tepis_logo en-150

Dodaj komentarz